KOMIKSOWA BIOGRAFIA

Witam:) Chciałbym w tym dziale przedstawić Wam moją historię rysowania komiksów. Mam nadzieję, że okaże się to interesujące, tak więc zapraszam :) 

Czyli, to było tak...

    Można powiedzieć, że od zawsze lubiłem rysować. Tworzyłem co tylko mi przyszło do głowy. Czym tylko się zainteresowałem, próbowałem to rysować.
    Jak wielu dzisiejszych dwudziestolatków pamięta pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku w Polsce zapanowała era Dragon Balla. Ten tytuł z powodzeniem wyparł wszystkie inne animowane seriale. Fenomen smoczych kul dotknął również mnie. Stałem się zapalonym fanem. Nie trudno zgadnąć że jako ktoś kto lubi rysować próbowałem odwzorować postacie z tego anime. Doszedłem nawet do przyzwoitego poziomu, jak na trzynastolatka oczywiście. Jako człowiek jarający się fajnymi pomysłami   wpadłem na ideę stworzenia czegoś własnego. W końcu podjąłem decyzję, NARYSUJĘ WŁASNEGO DRAGON BALLA!!! Ta wizja jarała mnie dogłębnie przyznam. Powiedziałem sobie, że muszę to stworzyć choć by nie wiem co. Nie można zaprzepaścić takiego pomysłu. No i tak zacząłem. Szczerze mówiąc, nie miałem większego pomysłu na to jak ma to wyglądać, o czym to ma być, czy jak ma fabuła przebiegać. Tak bardzo podobały mi się pomysły w oryginale, że powielałem je w większym procencie. Moje były jedynie postacie i kilka pomysłów od siebie. Zabawne jest również to, że nigdy przedtem nie widziałem żadnego komiksu na oczy, przez co nie wiedziałem jak się taki komiks rysuje, jakie materiały użyć, jak to ma wyglądać graficznie. No ale w sumie raczej się tym nie przejmowałem wtedy, byłem zbyt podjarany, że w ogóle robię to:) Tak więc była to kompletna amatorszczyzna. Rysowałem przy pomocy zwykłego ołówka z piórnika, kto by się tam przejmował co znaczą te literki HB, B, 3B. Ołówek to ołówek:) Kredki również pozostawiały wiele do życzenia. Jako że w tamtych czasach posiadanie "niełamiących" kredek było rarytasem ja używałem zwykłych drewnianych, nie rzadko beznadziejnych kredek. Najlepszym kiczem jednak był papier na którym rysowałem. Było to nic innego jak kartki wyrwane ze szkolnych zeszytów. Potem mama wyzywała, że musi ciągle dokupować zaszyty :D
    Tak więc wziąłem się do roboty. W mig jednak rzeczywistość sprowadziła  mnie do parteru. Po dwudziestu ujęciach nie dałem rady rysować więcej. To jest strasznie mozolna robota! Nie dość, że wolno to szło to i jakość nie była najlepsza jak na tamte czasy. Nie poddałem się jednak. W końcu to jest mój Dragon Ball! Była to niezła próba charakteru dla mnie przyznam. Starałem się rysować tyle ile mogę, nie chciało mi się tego już robić, rzygałem tym:D Jednak wizja dotarcia do ciekawszych wydarzeń dodawała mi siły. No i tak udało mi się zrobić pierwszą serię mojego Dragon Balla. Niestety teraz już nie pamiętam ile mi to dokładnie zajęło. Na oko mogę powiedzieć że zrobiłem tą serię w drugiej połowie roku szkolnego 2001/02. Czas ani ilość materiału szału nie robiła. Cała seria zawiera 320 ujęć, po 4 na stronie, czyli można szybko policzyć, że komiks ma 80 stron. Niezbyt wiele zwłaszcza jak na zmieszczenie całej fabuły serii Dragon Ball w tak małej ilości ujęć. W sumie po prostu to jest takie obszerne streszczenie wydarzeń. Mimo to, że zdawałem sobie sprawę, że  dupy to nie urywa byłem z siebie dumny, że dałem radę to zrobić, że to dokończyłem.

 Poniżej zamieszczam kilka zdjęć tego już wiekowego "dzieła" :)




     Jak widać i jak już wspominałem nie jest to sztuka najwyższych lotów, jednak mimo to mam do tego pewien sentyment. W końcu to mój pierwszy, powiedzmy własny komiks. Jak widać też komiks jest już nadgryziony zębem czasu. Kolory i papier nieco już wyblakły. W tym roku ten komiks będzie miał już w końcu 13 lat!
    Jest jeszcze  kolejna ciekawa rzecz. Mianowicie pewnie niektórzy super fani pamiętają legendarne karty chio z Dragon Balla (oczywiście też je zbierałem:D ). Rzecz ta na tyle mi się podobała, że postanowiłem również stworzyć podobną kolekcję do mojego komiksu. Zamieszczam także zdjęcia tych o to legendarnych kart :D



    Szczerze mówiąc byłem szczęśliwy, że na reszcie to skończyłem i mogłem przejść do prawdziwie ciekawych wydarzeń, jakie miały nastąpić w serii drugiej. Za nim jednak o tym, postanowiłem, że nazwa "Mój Dragon Ball" jest trochę bezsensowna. Jeżeli jest to mój własny komiks to musi mieć swoją nazwę. No i tak po niedługim namyśle nazwałem to FAIRY BALL. Niezbyt to oryginalne ale własne:)
    Wracając do kontynuacji mojego dzieła, niewiele czasu upłynęło od zakończenia pierwszej serii i w czerwcu 2002 rozpocząłem serię drugą zatytułowaną FAIRY BALL AT. Proszę mnie nie pytać co znaczy "AT", wymyśliłem to bo trzeba było co dodać żeby tytuł się różnił :D
    Przyznam szczerze, że zapał miałem jeszcze większy niż gdy zaczynałem pierwszą serię. Po pierwsze dlatego, że akcja była o wiele ciekawsza, a po drugie procent własnych pomysłów był już nieco większy.
    Zamierzałem także wykonać to lepiej, dokładniej i  staranniej. Tak też się działo. Jednak było to także efektem tego, że umiejętności siłą rzeczy rosły samoistnie po rysowaniu takiej ilości ujęć.
    Seria podzielona była na 4 wyraźne niezwiązane ze sobą sagi, także nieco inaczej niż w Dragon Ball Z.
Progres był widoczny gołym okiem. Wystarczy powiedzieć, że już sama pierwsza saga zrobiona w półtorej miesiąca zajęła 388 ujęć, czyli o 68 więcej niż cała pierwsza seria, w dodatku z lepszą jakością.  Kolejna saga zajęła jeszcze więcej bo 498 ujęć i zakończyłem ją do końca lata 2002. Następne sagi robiłem już w kolejnym roku szkolnym. Jak pisałem wcześniej progres sam następował samoistnie. Trzecia saga zajęła już 520 ujęć, a czwarta 600. Każda kolejna saga robiona była w lepszej jakości z lepszą kreską, z dokładniejszym przedstawieniem akcji i z lepszą pisownią . Serię AT zakończyłem w listopadzie 2002 roku. Łącznie zajęła ona 2080 ujęć. Czyli kilkukrotnie więcej niż seria pierwsza.

Oto kilka zdjęć tego komiksu dla porównania z poprzednim.





Tak jak po zakończeniu serii pierwszej, tak też tutaj wykonałem kolekcję kart do tej serii. Tym razem było nieco więcej kompletów. Np karty kolekcjonerskie, do gry, walki.



   Kończąc drugą serię wiedziałem, że na tym historia nie poprzestanie. Podobała mi się formuła trzech serii tak jak to było pierwotnie w Dragon Ballu. Jednak tutaj już nie byłem skłonny tak ściągać wszystko z oryginału. Seria Dragon Ball GT.  Nie przypadła mi do gustu już tak bardzo jak poprzednia, toteż wykorzystałem jedynie kilka motywów z niej. Przede wszystkim zależało mi na tym żeby była bardziej rozbudowana. Tym razem musiałem się dużo bardziej wykazać w tworzeniu własnej fabuły. Oczywiście bardzo mi się to podobało, miałem mnóstwo pomysłów. Przyznam, że byłem z siebie zadowolony, że potrafię coś własnego tworzyć. Tak więc niedługo po zakończeniu drugiej serii wziąłem się za trzecią odsłonę. Oczywiście postawiłem sobie jeszcze wyżej poprzeczkę, że ta seria będzie o wiele lepsza od poprzedniej.  Przyrzekłem sobie że zrobię kolejne postępy.
   Nazwałem tą serię Fairy Ball ZG. Podobnie jak poprzednia tytuł nie ma żadnego dodatkowego znaczenia. Założyłem, że będzie ona nieco krótsza od poprzedniej, ponieważ miała zawierać nie 4 ale 3 sagi. Te 3 sagi jednak miały być bardziej dopracowane i rozwinięte. Tego się trzymałem. Jednak to ponosiło za sobą już większe koszty czasowe i tak łatwo mi z tą serią nie szło. Pierwszą sagę skończyłem jakoś dopiero na wiosnę 2003 roku. Również rozmiar tej sagi przerósł moje oczekiwania. Zakładałem że będzie nieco dłuższa od ostatniej sagi drugiej serii. Jednak nie spodziewałem się że długość jej osiągnie ilość aż 1016 ujęć. Jak widać był to już duży skok. Następnie zrobiłem także spory filler bo trwał on ponad 100 ujęć. Kolejna saga nie miała, aż tak rozbudowanej fabuły jak poprzednia jednak i tak osiągnęła ponad 600 ujęć. W końcu przyszła kolej na ostatnią, zwieńczającą całą historię sagę. Tutaj również moje założenia poszły w łeb. Wiedziałem że ta seria będzie najdłuższa ale nie spodziewałem się, że zrobienie tego zajmie mi bagatela ponad 1800 ujęć. Ale to świadczy o tym że wraz z kolejnymi odsłonami, byłem dokładniejszy, więcej wnosiłem do fabuły, więcej się działo, mniej było przeskoków akcji. Ta ostatnia saga była chyba jednak najtrudniejszą i najnudniejszą w robieniu ze wszystkich.

Tak jak poprzednio wrzucę kilka zdjęć tego komiksu.





Oczywiście karty również wykonałem do tej serii :)


Całą serię zakończyłem w kwietniu 2004 roku. Łącznie zajęła ona 3712 ujęć. A więc sporo więcej niż zakładałem. Postanowiłem również iż będzie ona ostatnią. Tak więc można stwierdzić że wtedy również zamknąłem cały tytuł Fairy Ball, a jego łączna ilość ujęć to 6112 czyli 1528 stron.  Zrobienie tego zajęło mi nieco ponad dwa lata.  Nie widziałem sensu kontynuowania tego. Fabuła osiągnęła taki punkt, że nie można było już wymyślić niczego lepszego potem. Przynajmniej tak wtedy sądziłem.

      Dzięki pracy nad tym komiksem nauczyłem się bardzo wiele. Przede wszystkim moje umiejętności powiększyły się wielokrotnie. Nauczyłem się prowadzić akcję, oraz fabułę. Także moją pisownia i ortografia się poprawiły. Mentalnie zyskałem duża pewność siebie w tym co robię, ukształtowało to również w jakiś sposób mój charakter. Zyskałem mnóstwo cierpliwości, konsekwencji i samozaparcia w dążeniu do celu. Chociaż nawet po za kończeniu ostatniej serii jakość tego w dalszym ciągu znacznie odbiegała od profesjonalnych komiksów to byłem z siebie dumny, że potrafiłem stworzyć swoje własne dzieło. Wyłącznie własnoręcznie przeze mnie stworzony komiks nad którym spędziłem setki godzin, włożyłem w niego wszystko co wtedy mogłem.

PRZERWA I NOWE WYZWANIA...

   Po zakończeniu Fairy Balla, postanowiłem sobie zrobić odpoczynek od rysowania. Trwał on do końca tego roku szkolnego. Był to także ostatni rok Gimnazjum. Od roku 2004/05 miałem zacząć liceum. W przerwie wakacyjnej zatęskniłem już za rysowaniem. Naszła mnie ogromna chęć stworzenia czegoś nowego, rozpoczęcia nowego komiksu. Niestety problem był taki, że kompletnie nie wiedziałem o czym to by miało być :D Dragon Ball i Fairy Ball to był już zamknięty rozdział. Zakończyłem tamten komiks, dawno zakończyła się już emisja Dragon Balla w telewizji i zakończyła się moja fascynacja tym tematem. Można powiedzieć, że pozostał mi do tego sentyment ale wyrosłem też z tego. Pragnąłem stworzyć coś innego, może bardziej ambitnego. Chciałem połączyć akcję podobną w DB i fabułę opartą na realnej, naszej rzeczywistości. Jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Zostawiłem to na jakiś czas.

   Po kilku tygodniach, jeszcze tamtego lata postanowiłem wrócić do tematu Drago Balla. Wpadłem na iście dziwaczny pomysł. Mianowicie postanowiłem zrobić kolejną serię opartą na smoczych kulach. Powodem tego przede wszystkim było to, że pierwsza seria Fairy Balla była bardzo kiepskiej jakości. Chciałem móc to komuś pokazać. Po za tym miałem sporo nowych, fajnych, swoich pomysłów. Również miałem wielką chęć zrobienia czegoś. No i zacząłem robić mojego drugiego Dragon Balla. Niestety zapał nie był już ten sam co poprzednio oraz ciężko to szło. Zacząłem naukę w liceum i w ogóle już miałem mało czasu na rysowanie. No i tym samym seria poszła trochę w kąt.

  Jesienią roku 2004 wróciła idea stworzenia komiksu którego akcja miała się dziać w naszej rzeczywistości. Miałem już dużo więcej pomysłów. Lecz główną rzeczą która mnie zmotywowała to tego była animowana seria X Men Ewolucja która swego czasu leciała na Cartoon Network w bloku Toonami. Serial na prawdę niezły zwłaszcza jak na zachodnią produkcję. To ukierunkowało mój pomysł bardziej w stworzeniu właśnie czegoś w stylu X Mena. W końcu stworzyłem sobie zarys fabuły, postacie itd no i rozpocząłem pracę nad tym komiksem. Nazwałem go równie nie oryginalnie jak mój poprzedni twór mianowicie Mutant Men. Postanowiłem że graficznie będzie to wyglądać nieco inaczej. W dalszym ciągu rysowałem na kartkach w kratkę, lecz zostawiłem pierwszą stronę na okładkę. Także zmniejszyłem rozmiar ujęć z 4 do 6 na stronę. Wydarzenia w nowym komiksie prowadzone były również inaczej. Nie było to tak jak w Dragon Ballu, że przez kilkadziesiąt odcinków lecą wydarzenia po sobie, w przeciągu kilku dni np. W tym komiksie wydarzenia były bardziej rozrzucone toteż przeszedłem do formuły odcinków, które każdy przedstawia jakąś inną historię tak jak to było w X Men Ewolucja. Przyznam, że to było dla mnie spore wyzwanie. Musiałem zmieścić akcję całego odcinka w jednej, określonej ilości ujęć, tak żeby wszystkie odcinki miały taką samą długość. Ustaliłem, że każdy z nich będzie zawierał po 120 ujęć. To było na początku całkiem sporo, miałem problem z tym żeby wypełnić ten "czas antenowy" że tak powiem jakąś akcją. No, ale się to jakoś udawało, coraz lepiej mi to szło. Ku mojemu zaskoczeniu nieźle realizowało się mi również prowadzenie nowego rodzaju fabuły. Wszystko było w miarę składnie zrobione. Ta seria nie wymagała aż takich umiejętności technicznych lecz trzeba przyznać, że przeskok w skomplikowaniu fabuły w porównaniu do Fairy Balla był bardzo duży. W przypadku FB akcja kręciła się od pokonania jednego wroga do drugiego, a tutaj trzeba było rozbudować charaktery postaci, miejsca, motywy, logikę. Rzecz jasna nie tworzyło się to już tak szybko, do końca tego roku szkolnego zrobiłem tylko 5 odcinków, a w lato zaledwie jeden. Od roku szkolnego 2005/2006 postanowiłem że muszę to przyspieszyć. Niestety i tym razem progresu nie było. Do lipca 2006 roku miałem zrobione 11 odcinków. Na usprawiedliwienie muszę napisać że w między czasie kontynuowałem moją drugą wersję Dragon Balla. Jednak tutaj też ilość nie porywa zaledwie kilkaset ujęć w 2 lata. Z nadejściem lata 2006 wziąłem się ostro do pracy . W lipcu zrobiłem odcinki 12 i 13. W sierpniu natomiast podgoniłem opowieść o kryształowych kulach.  Niestety jednak to, co stworzyłem w to lato okazało się końcem tych komiksów. Nie dlatego, że akcja się skończyła, znudziło mnie to, czy też zaniemogłem w rysowaniu. Sam postanowiłem przerwać pracę nad tymi tytułami. Za chwilę wyjaśnię dlaczego. Pierw pokarzę może kilka zdjęć tych komiksów.

Mutant Men




    Tak jak wyżej wspomniałem w lecie 2006 stanąłem na 13 odcinkach. Można powiedzieć, że nie wiele tego  zrobiłem, jednak nauka jaką wyniosłem z tego była bardzo duża. Mimo tego że nie chciałem tego już kontynuować cieszę się że robiłem ten komiks. Bardzo rozwinąłem moje umiejętności. Kreska była bardziej dbała, wykształciłem własny styl rysowania ludzi. Stworzyłem własne, oryginalne charaktery, jeszcze bardziej zacząłem dbać o pisownię oraz nauczyłem się wiele o tłach. Przede wszystkim jednak moje umiejętności w prowadzeniu fabuły bardzo wzrosły.


Mój drugi Dragon Ball

  
    Tutaj zatrzymałem na ponad 700 ujęciach. Akcja natomiast zatrzymała się gdzieś podczas treningu do pierwszego turnieju sztuk walki. Nigdy już nie kontynuowałem tego komiksu. Szkoda mi trochę, bo fabuła była ciekawie rozwinięta. W większym procencie były tam moje oryginalne pomysły. Dzięki temu komiksowi również moje umiejętności wzrosły. W ostatnich ujęciach kreska była już ładna, przejrzysta i dopracowana. Ogólnie wyglądało to schludnie.

Wielki Powrót

    Co to mogło oznaczać? Jak już wyżej wspomniałem coś spowodowało że przerwałem tworzenie dwóch interesujących komiksów. Na początku roku szkolnego 2006/07 zdobyłem skarb, coś wybitnie dla mnie cennego. Były to odcinki Dragon Balla na dvd. W jednej chwili wróciły zapomniane wspomnienia. Ku mojemu zaskoczeniu przygody Songa i przyjaciół nadal były świetną rozrywką. Po zakończeniu pracy nad Fairy Ballem uznałem że czas już z tego wyrosnąć i zająć się czymś poważniejszym. Jednak gdy w wieku już 18 lat znowu obejrzałem to legendarne anime zacząłem w nim widzieć świetne rzeczy których wtedy jako dwunastolatek nie dostrzegałem. Byłem na prawdę mile zaskoczony, bo się okazało że Dragon Ball to nie tylko bajka dla dzieci ale uniwersalny twór dostępny dla ludzi w każdym wieku. Rzeczy które wtedy dostrzegłem totanie mnie zmiażdżyły. Okazało się, że mój Fairy Ball który był łudząco podobny był płaski jak pergamin. Nie zawarłem w nim tego co w Dragon Ballu było największym plusem. Po ponownym obejrzeniu serii, a także wersji kinowych których wcześniej nie widziałem w mojej głowie zapanowało istne odrodzenie. Z prędkością światła przychodziły mi kapitalne pomysły. Po prostu nie mogłem ich zmarnować. Nastała ponowna era Dragon Balla. Dzięki możliwości dowolnego oglądania wybranych odcinków i scen mogłem nauczyć się poprawnie rysować wiele elementów które przedtem były dla mnie zbyt trudne. W krótkim czasie zrobiłem wielki postęp w rysowaniu postaci, cieni, walk, efektów, nauczyłem się fizyki walk. Nauczyłem się rysować dowolną pozę tak żeby wyglądała ona naturalnie. Możliwość przeanalizowania poszczególnych klatek filmu było dla mnie prawdziwym skarbem.
    W tym czasie zacząłem sobie rysować stare postacie z Fairy Balla w odświeżonej wersji. Zatęskniłem za tym komiksem. Dzięki ponad dwuletniej przerwie miałem totalną świeżość w umyśle. Tak jak wtedy gdy kończyłem trzecią serię nie wiedziałem opcji na kontynuację, tak teraz ta wizja stawała się bardzo realna. Miałem o wiele szerszy horyzont. Dzięki tworzeniu komiksu Mutant Men zdobyłem umiejętność tworzenia oryginalnych charakterów, toteż i tutaj postacie które miały by być w kontynuacji były o niebo ciekawsze niż te ze starych serii. Dzięki oglądnięciu Dragon Balla miałem mnóstwo kapitalnych pomysłów oraz technik rysowania. Dzięki drugiemu Dragon Ballowi moja kreska była staranna. W końcu wpadłem na kilka pomysłów które zaważyły. Po prostu nie mogłem tego zaprzepaścić. W lutym 2007 roku zdecydowałem się na rozpoczęcie nowej serii Fairy Balla, nazwałem ją Fairy Ball XY. Tradycyjnie nazwa nic nie mówi :) Przyrzekłem sobie że wykonam ją z najlepszą możliwą jakością, nie tak jak w starych seriach gdzie waliłem po kilkadziesiąt ujęć dziennie byle to zrobić co się odbijało na kresce. Nie spieszyłem się. Miało to być zrobione starannie, perfekcyjnie.
   Seria miała się składać tylko z jednej wielkiej sagi. Tym razem nie zakładałem ile ujęć ona może zająć. Z doświadczenie wiedziałem, że i tak przekroczy jakiekolwiek zakładane ilości. Tak też było. W tym komiksie fabuła była tak obszernie rozbudowana, że mogłem się zdecydować na podzielenie jej na odcinki. Jeden odcinek trwał 128 ujęć. Rzecz nie do pomyślenia w starych seriach. Lecz trwał tyle ile powinien, wszystko co powinno być w nim zawarte, było. Czytanie jednego odcinka zajmuje nawet 15 minut a więc czas już zbliżony do prawdziwego odcinka anime. Gdy doszedłem jednak do pierwszych walk dopiero wtedy się to rozciągnęło. Wystarczy wspomnieć że pierwsza walka tej serii trwała 370 ujęć, czyli prawie tyle ile cała pierwsza saga drugiej serii. Kolejna walka? 800 ujęć! To dopiero przeskok. Pojedyncze walki tej serii trwały tyle ile całe sagi poprzednich odsłon. To obrazuje jaki postęp zrobiłem w tworzeniu komiksu. Wszytko trwało tyle ile powinno. Zero dziur logicznych, zero przeskoków akcji, wszystko wyjaśnione. Przy tym wykonane w najwyższej jakości. Dopiero ta seria była by godna pokazania światu. Jednak nie mogę tego zrobić bez pokazywania słabych poprzednich. Pracowałem nad nią intensywnie po zdaniu matury w 2007 roku, całe lato poświęciłem na jej robienie. Pomimo tego, że robiło się to mozolnie i dokładnie, do końca lata narysowałem ponad 1300 ujęć.

 O to kilka zdjęć z tej serii.





Żegnaj rysowanie, zaczynamy dorosłe życie.

    No niestety. Niestety dla mojego hobby jakim było rysowanie komiksów okres po skończeniu szkoły nie był łatwy. Zabawa w takie rzeczy musiała odejść na dalszy plan. Całą uwagę musiałem wtedy skupić na trudach dorosłego życia. Każdy przeciętny obywatel Polski wie co to jest życie po osiemnastce. Trzeba było sprostać nowej niefajnej rzeczywistości. Szukanie pracy, jakieś kursy, zaoczne douczanie, nie było czasu nawet myśleć o komiksach. No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, w tym czasie spotkałem swoją drugą połówkę. Rzecz jasna wtedy to już w ogóle nie w głowie mi było rysowanie :D No i tak do końca roku 2007 i cały 2008 nawet nie wyjąłem komiksu z szuflady. Lecz w końcu głód rysowniczy zaczął doskwierać i zaczęło się pojawiać jakieś światełko nadziei dla mojego starego hobby:)

Back to drawing

  Na szczęście dla moich komiksów nie porzuciłem totalnie tego zajęcia. Z początkiem 2009 roku zacząłem niemrawo coś tam gryzdać. Szału nie było, ponad roczna przerwa w rysowaniu odbiła się na mojej formie. Ciężko było osiągnąć poprzedni poziom, jednak po kilkudziesięciu ujęciach już wróciłem do dobrej dyspozycji. W drugiej połowie 2009 ustabilizowałem swoją sytuację życiową i miałem już dużo więcej wolnego czasu. Rzecz jasna sporo tego czasu zacząłem poświęcać rysowaniu. Oczywiście nie robiłem jakiś oszałamiających ilości, ale zawsze tam znalazłem sobie chwile na zrobienie czegoś. No i tak w ciągu roku bodajże narysowałem kolejnych kilkaset ujęć.

Mutant Men?

   Dzięki temu że miałem już nieco ustabilizowane życie mogłem sobie pozwolić na rozszerzenie moich hobby. No i tak zacząłem sobie wracać wspomnieniami do mojego niedokończonego komiksu Mutant Men. Co się okazało wystąpiła podobna sytuacja jak z powrotem do Dragon Balla. Dostałem takiej świeżości oraz przychodziły mi do głowy takie świetne na poprowadzenie bieżącej akcji pomysły że zdecydowałem się na wznowienie tego tytułu! W sierpniu 2010 roku zacząłem rysować 14 odcinek. Nie rysowało się jednak tak żwawo tego przyznam i nie dokończyłem tego odcinka.

Zalążki czegoś nowego...

  No tak, to już zaczyna się robić głupie. Jeszcze jednego nie skończyłem i się biorę za następne. Jak by nie patrzeć to prawda. Ale co zrobić gdy najdzie cię niesamowita wena, a do tego ma się znakomity pomysł na świetny komiks?! No przecież trzeba to wykorzystać! :)
   Tak też się stało oczywiście. Głównym motywatorem do stworzenia nowego komiksu były anime Great Teacher Onizuka i School Rumble. Te świetne szkolne komedie wywarły na mnie nie małe wrażenie. Jak to ze mną zazwyczaj bywa, jeżeli coś mi się bardzo spodoba chcę zrobić to samo po swojemu. Trochę jednak mi zajęło stworzenie jakiegoś sensownego pomysłu. W końcu jakiś zarys fabuły miałem. Komiks miał opowiadać o realiach przeciętnego polskiego liceum. Wziąłem się do rysowania jednak po zrobieniu kilkudziesięciu ujęć przerwałem to. Dlaczego? Chyba wtedy jeszcze nie byłem gotowy żeby tworzyć coś tak złożonego. Brakowało mi wielu umiejętności. przede wszystkim co ujęcie musiałem rysować skomplikowane tła, co nigdy nie było moją mocną stroną. Po drugie jakoś tak uważałem że ten pomysł nie powinien zostać zrealizowany tak zwyczajnie kredkami na kartce w kratkę. Było to zbyt dobre żeby gniło u mnie w szufladzie.
   No i tak zastawiłem na razie ten pomysł. Wracałem do tego oczywiście co jakiś czas, tworząc kolejne projekty postaci i miejsc. Także rozbudowywałem fabułę, zapisując tymczasowo wszystko na kartkach. Zbyt wiele tego i zbyt ważne to było żeby narażać to na przypadkowe zapomnienie.

   W między czasie kontynuowałem Fairy Ball XY a także Mutant Mena. Dopiero w kwietniu 2012 skończyłem ten nieszczęsny 14 odcinek. Co ciekawe wydłużyłem czas odcinka Mutant Mena ze 120 do 168 ujęć. Chcąc zrobić to solidnie nie mogłem tym samym się zmieścić w starym wymiarze.
    Także do końca lipca 2012 roku dobiłem do 2300 ujęć czwartej serii Fairy Balla. Jak na piąty rok robienia tego to nie za dużo, no ale nie żyję z rysowania także oczywista sprawa.

Wielka szansa, wielki projekt, wielka męka

   Przez cały czas mojego rysowania komiksów zdawałem sobie sprawę, że nie jest to godne pokazania komukolwiek. Jednak w ostatnim czasie, zarówno Fairy Ball XY jak i Mutant Men osiągnęły taki poziom, że uznałem że to już można by było komuś pokazać. No, ale oczywistym było że tak się nie stanie. Jeżeli miałbym to ktoś zobaczyć, musiał bym również udostępnić starsze serie i odcinki, których jakość pozostawiała wiele do życzenia. Irytowało mnie to przyznam. W takim razie co robić? Może zrobić od nowa starsze serie Fairy Balla? czy odcinki Mutant Mena? Fajna sprawa, tyle, że teraz by to zajęło pewnie jakieś 20 lat. Tak że to odpada. Jeśli posiadam już poziom godny pokazania to jedyną opcją jest rozpoczęcie czegoś nowego. Zaraz zaraz przecież nie tak dawno zacząłem tworzyć nowy komiks. Fabułę ma bardzo dobrą. Gotowe projekty postaci i miejsc. Jeżeli bym tak wziął się za to od nowa i zrobił to tak, żeby jakość tego była na poziomie? Nie czekając długo podjąłem wyzwanie! Czas wyjść z cienia, czas spożytkować moje umiejętności na coś co przyniesie jakąś korzyść.
   Jak już pisałem, wszystko co do komiksu miałem gotowe. Postanowiłem również że to będzie w dużej mierze komedia. Zyskało by to jeszcze większe grono czytelników. To był by mój debiut w tym gatunku. Nie bałem się jednak. Pionierskim pomysłem było także rysowania jednego ujęcia na stronę. Czytelnik jedynie by klikał kolejne strony by czytać komiks. Zabieg ten miał na celu zbliżenie komiksu bardziej do formy oglądania serialu. Wtedy również wymyśliłem nazwę. Tradycyjnie tytuł nie robił szału, nazwałem to "Nastoletnia Rzeczywistość"
    Pozostawała jednak kwestia techniczna. Przecież jeżeli miałbym to pokazać komuś to nie może to być wykonane od tak na zwykłej kartce papieru. Choćbym nie wiem jak się starał jakość nie będzie wystarczająco dobra. Przyznaję, że swoją drogą nie mam pojęcia jak się rysuje profesjonalne komiksy. Wiedziałem w każdym razie, że sposób w jaki ja to robię jest daleki od jakiegokolwiek profesjonalizmu. Jednak wpadłem na genialny pomysł jak zrobić to w dobrej jakości. Będę rysował na komputerze! Genialne, przecież za pomocą głupiego painta mogę o wiele łatwiej rysować, jest tam wiele pomocnych narzędzi. Na przykład nie muszę rysować dwa razy podobnych do siebie ujęć, wystarczy, że je skopiuję i lekko zmodyfikuję. Już nie wspomnę, że kolorowanie jest banalnie proste. Niedługo potem wpadłem na pomysł  który jeszcze bardziej miał usprawnić robienie tego. Zdecydowałem się na zakup tabletu graficznego. No teraz to można dopiero zacząć rysować. Zaczęła się malować w moim umyśle wizja łatwego sukcesu.
    We wrześniu 2012 roku zacząłem rysować ten nowy super projekt. Jednak... no właśnie. Narysowanie w komputerze pierwszego ujęcia zajęło mi, uwaga 3 godziny. To, co miało być łatwizną okazało się jeszcze gorszą męką. Byle ominięty piksel i nie szło już pokolorować obszaru który chciałem. Kolejna rzecz nie mogłem tego robić w kolorze, ponieważ musiał bym co rysunek definiować gamę kolorów. Przecież wiadome że nie mogę używać co chwila innych odcieni do tych samych rzeczy. Przyznam że nigdy nie byłem za pan brat z komputerami. Niezbyt mnie było stać na zakup jakiś super programów graficznych. Po drugie ogarnięcie interfejsu zajęło by mi wieki. Jak pisałem nie lubię zbyt komputerów i pewnie więcej bym się wściekał że program odwala jakieś cuda, albo nie robi tego, czego chcę. To już nie jest rysowanie. Tak więc pozostałem przy paincie, który zresztą powiedzmy mi wystarczał. Na szczęście w podstawowej bazie kolorów było kilka odcieni szarości toteż mogłem spokojnie cieniować. Nie poddawałem się, jakoś to ciułałem. Do końca roku wymęczyłem jakieś 30 ujęć. Żyłem myślą że w końcu będę mógł to komuś pokazać, że komuś by się to spodobało. Nie powiem te ujęcia które zrobiłem były zrobione solidnie, w dobrej jakości.
   Na początku roku z 2013 zrobiłem sobie od tego przerwę. Musiałem od tego odpocząć. Zrobiłem trochę Fairy Balla w tamtym czasie. Ależ to była ulga, jak łatwo się to rysowało! No ale niestety wiedziałem, że Fairy Ballem świata nie zwojuję. Wróciłem do mojego głównego projektu latem. Wtedy postanowiłem sobie że ruszę z kopyta. Nie powiem szło to troszkę sprawniej. Udawało mi się nawet zrobić kilka ujęć na dzień. Do końca września dobiłem do jakiś 150 ujęć. Jednak na tym stanąłem. Nie trzeba być wielkim matematykiem żeby obliczyć że w tym tempie zrobienie tego zajęło by mi całe życie. Te 150 ujęć to była gdzieś połowa pierwszego odcinka. Odcinków miało być kilkanaście na sezon, a sezonów 6. Doszedłem do wniosku,że bez pomocy się nie obędzie. Przede wszystkim szukałem kogoś do rysowania teł. Ogłaszałem się gdzie mogłem, pisałem na wszystkich portalach rysowniczych, niestety nie było ani jednego odzewu. Dopiero gdy napisałem ogłoszenie na ArtSerwis to miałem parę zgłoszeń, jednak albo moja oferta komuś nie odpowiadała, albo poziom zdolności tych artystów był niższy jeszcze od mojego. Podłamało mnie to trochę przyznam, musiałem mieć kogoś do pomocy, żeby to przyspieszyło. Choć wiedziałem, że tylko ten komiks jest jedynym który mógłby być komuś pokazany straciłem całą motywację do tworzenia go. Stanąłem na tych 150 ujęciach i już nigdy tego nie ruszyłem.

Wrzucam oczywiście kilka ujęć.





Teraźniejszość
  
    Zraziłem się do "Nastoletniej Rzeczywistości", lecz to nie znaczyło że zraziłem się w ogóle do rysowania. Wróciłem do swoich starych komiksów. Sprawiało mi po prostu radość rysowanie tego.Od stycznia 2014 rysowałem na przemian raz Mutant Mena, raz Fairy Balla. Do teraz zrobiłem 17 odcinków komiksu o mutantach. A w Fairy Ballu dobiłem do 2700 ujęć jak na tą chwilę.

Wrzucę kilka aktualnych ujęć tych komiksów.

Mutant Men



 Fairy Ball XY


  

      Kontynuuje mimo wszystko te komiksy, bo po prostu lubię je rysować. Kto wie być może nadarzy się okazja, że pomimo słabych starych serii kogoś by to zainteresowało. Być może zdarzy się tak, że będę miał warunki żeby wznowić projekt Nastoletniej Rzeczywistości. W każdym razie wierzę, że kiedyś któryś z moich komiksów ujrzy światło dzienne :)

  


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz